+2
jolsia 4 sierpnia 2015 10:13
Całą Gruzję w 10 dni? I może Armenię do tego!
No może nie całą, bo jeśli ktoś chce poznać tylko prawdziwą Gruzję to nie będzie narzekał na brak relacji z pominiętego łukiem mało gruzińskiego nieco skomercjalizowanego Batumi.

Co w planie: Kutaisi, Tbilisi, David Gareja, Signagi, Gruzińska Droga Wojenna, Kazbegi (Stepancminda) z Cminda Sameba, Erywań, Monastyr Tatev w Armenii, Wardzia, Borjomi, Achalciche, Mestia z trekingiem pod lodowiec Ushba.

Grupa: 6 osób (5 dziewczyn i 1 nasz "mąż")
Poznani: przez forum globtroter

Lot: Wzzair Katowice-Kutaisi-Katowice 15 – 26 lipca

Cena 460,00 zł (mały bagaż 42 cm; w tym dokupiony 1 bagaż nadawany dzielony na całą grupę – czyli jak pomieścić pamiątki na powrót małym kosztem i co zrobić z tym bagażem przez 11 dni – kupić wspaniałą torbę bazarową za 15 zeta a na czas lotu owinąć taśmą )
Ceny lotu zwykle są niższe, ale my kupowaliśmy ok. 12 dni przed wylotem.

Klimat: lata są gorące i suche, w ciągu dnia często jest powyżej 30 st, ale warto zabrać ze sobą polar, zwłaszcza gdy mamy w planie zobaczyć Kaukaz.

Waluta: GEL / 1 GEL = 1,6 PLN (w 2014 roku)



Starujemy koło 00:30, lecimy jakieś 3 h i o 6:30 jesteśmy w Kutaisi. O 6:30 bo tam są 3 godziny do przodu, spania więc było niewiele w związku z tym postanawiamy wykorzystać ten dzień na przejechanie jak najwięcej km i pod koniec dnia lądujemy na wschodzie Gruzji. Ale co po drodze?

Dzień I 16 lipca
Zwiedzanie:
Kutaisi-Tbilisi-David Gareja-Signagi

Na lotnisku od razu kierują nas do taksówki, odjeżdżają stąd do centrum lub do Tbilisi. W Tbilisi mamy już umówionego taksówkarza na Pushkin Square, który zabiera nas do David Gareja za umówione 170 GEL/6 os. w dwie strony. Jest to jedyny sposób, poza wypożyczeniem samochodu oraz złapaniem stopa żeby przebyć te 2,5 h drogi przez bezdroża (nie kursują na tej trasie busy). A złapać stopa się da. W połowie drogi macha 2 autostopowioczów. Zabieramy ich. Where are you from? Form Poland. My też! :) A na 3 stopy najdłużej czekali 10 min.
Stopem łatwo podróżuje się po Gruzji, ludzie chętnie zabierają, rozmawiają, na każdym kroku reprezentują słynną gruzińską gościnność.

Droga do David Gareja (południowe bezdroża Gruzji, po drodze wysychające słone jeziora)


David Gareja - klasztor w skale

Idąc szklakiem za klasztorem można wejść na wzgórze skąd rozciąga się widok na Azerbejdżan.

Unosi się gorące, mocno przesiąknięte słońcem powietrze. Wracając zatrzymujemy się koło skromnej restauracji by zabrać kogoś po drodze. Nagle słyszymy: Nie zapomnij schować gołąbków do lodówki! – bezcenne. To głos Ani, która razem z Ksawerym w 2013 założyli na tym pustkowiu, w wiosce Udabno, polską restaurację Oasis Club.
Postanawiamy nie marnować czasu na powrót do Tbilisi i za utargowane dodatkowe 80 GEL/6 os. jedziemy do najdalszego na wschód punktu naszej trasy, urokliwego miasteczka we włoskim klimacie Signagi. Budowane z cegły, kamienia, jakby zatrzymało się wiele lat temu. W restauracji słynne chinkali (po ok. 60 gr za sztukę), chaczapuri i gruzińskie wino.

Nocleg
Prawie wszystkie noclegi znajdowały nas same. Po wyjściu z taksówki w Signagi w ciągu 3 min. znajduje się ktoś kto chętnie nas ugości. Niepozorny domek, dziewczyny idą sprawdzić czy jest łazienka i nie ma robaków. A w środku, jak na nasze wymogi jak na salonach, marmurowe podłogi, balkon ze wspaniałym widokiem na warowne mury, pokoje z łazienkami, gospodarz mówiący płynnym angielskim oferujący dostęp do internetu oraz jego własnej spiżarni z zapasem domowych trunków.

Ile kosztuje:
Marszrutka z Kutaisi do Tbilisi (ok. 150 km) – 18 GEL/os.
Marszrutka (taksówka)Tbilisi-David Gareja-Signagi – 250 GEL/6 os.

W grupie polecam brać taksówki. Łącznie ok. 100 zł/os za drogę długości całej Gruzji taksówką.
Kontakt na naszą taksówkę: gareji.line@gmail.com, https://www.facebook.com/gareji.line/info
Nocleg: Zandarashvili Family, 25 GEL/os ze śniadaniem (domowe pyszne jedzenie i alkohol!)

Dzień II 17.07
Nie spróbować gruzińskiej czaczy?!
Signagi-Telawi-Tbilisi

Padliśmy spać, więc rano właściciel urażony że nie napiliśmy się z nim wieczorem proponuje czaczę. Słynny gruziński samogon z winogron. No więc do śniadania po porządnym kielichu bibmru!

Gruzińska gościnność
Z Signagi łapiemy stopa do Tsnori, skąd są marszrutki to Telawi. W podzięce zostawiamy 10 GEL. Nie, nie możemy przyjąć - mówią. Gdy biorą mówią że kupią arbuza. A kupujcie co chcecie. Dziękujemy. O nie! Na tego arbuza to my zabieramy was do siebie. I tak spędzamy godzine w przemiłym towarzystwie Olgi i Georgieja.



Telawi – pare kilometrów przed dojechaniem do tego miasta wyskakujemy z busa do winnicy Cinandali z pałacem Aleksandra Czawczawadze. Bagaże z całym dobytkiem zostawiamy w pobliskim sklepie. Winnica niewielka, z degustacją wina na zakończenie. Jak ktoś ma możliwość to polecam pozostałe, ale już oddalone parę kilometrów od Telawi. Samo Telawi nieciekawe.
Wracamy do Tbilisi, na dworcu Didube (główny dworzec autobusowy i kolejowy) kupujemy bilety na pociąg do Erewania, który mamy za kilka dni (polecam kupić wcześniej aby mieć pewność dostępności tańszych kuszetek).

Nocleg: hotel FOX w centrum (tu akurat hotelu szukaliśmy sami, bo ten polecony nam wcześniej, prowadzony przez Polaków był cały zajęty)

Ile kosztuje:
Hotel: 20 GEL/os
Wejście do winnicy ze zwiedzaniem pałacu i degustacją 1 wina: 7 GEL/os.

Bezpieczeństwo: bagaże (nieduże plecaki) zostawialiśmy praktycznie wszędzie i szliśmy zwiedzać, w sklepie, na straganie, u ludzi w domu. Ludzie są bezinteresowni (zupełna odwrotność Azjatów) Można było liczyć na pomoc i czuć się naprawdę bezpiecznie. Nic nikomu nie zginęło.
Żeby nie było nie jest to kraj 100% bezpieczny słyszałam o jakiś kradzieżach, ale też nie szwendaliśmy się jacyś pijani i po ciemnych uliczkach.

Dzień III 18.07
Tbilisi-Gruzińska Droga Wojenna-Stepancminda (daw.Kazbegi)

Od rana zwiedzamy Tbilisi. Miasto może i nie brzydkie, zabytkowe budynki raz w stylu ormiańskim, raz europejskim, raz odnowione gmachy urzędów a pomiędzy nimi w uliczkach stare klimatyczne domy z ażurowymi balkonami i werandami, z wywieszonym praniem. Poza tymi uliczkami Tbilisi jest dla mnie zbyt hałaśliwe, trochę w klimacie naszej Łodzi. Na szczęście część Tbilisi zwiedzamy przyglądając mu się z góry, stojąc pod nogami matki Gruzji, gdzie wjeżdżamy kolejką. Jest gorąco, a ku naszemu szczęściu w pobliskim parku botanicznym wyłania się wodospad, gdzie wszyscy do wody rzucamy się jak dzieci.

Widok z kolejki na Tbilisi


Tajemnica wysłania pocztówek
Jeśli chodzi o wysłanie pocztówek z Gruzji to jest problem. Pocztówki są, zwłaszcza na straganach i sklepach z pamiątkami, znaczków już tam nie sprzedają, jakieś skrzynki pocztowe też są ale poczta? No nam przez te 10 dni nie udało się znaleźć. W Tbilisi ponoć są dwie. Ktoś nas pokierował więc na miejscu pytam:
– do Polsza poproszę, 3 odkrytki.
- 60 lari, expresem.
O kurczę! Za jedną? - A taniej, nie ekspresem? Express niet!
– 43 lari. (O mamo!)
- Ale można wysłać wszystkie razem – odpowiada pani zza okienka.
Aha, tak się oto orientujemy że ktoś nas wysłał do budki kurierskiej:)
Pocztówki, z wypisaną już datą i napisem Tbilisi, wysłaliśmy więc kilka dni później z Armenii (w samym centrum Erewania, ceny znaczków niedrogie).
Choć w niektórych miejscach dogadamy się po angielsku to podstawy rosyjskiego są często niezbędne. Ja nie gadam ni w ząb, więc improwizowałam :)
Dla przykładu jedyna (i oczywiście nie czynna) poczta w Kazbegi (na planie nasza taksa)


Gruzińska Droga Wojenna. Obowiązkowo w planie!
Wczesnym popołudniem na dworcu Didube bez problemu znajdujemy taksówkę do Kazbegi. Mówimy że chcemy z fotostopami. Miły chłopak w czasie drogi zatrzymuje się na nam życzenie, robi za przewodnika. Pierwszy przystanek Mschetta i słynna katedra Sweti Cchowali z X w. oraz w dole miasta monastyr Dżwari. Przed wejściem ubieramy się chusty; w dostępnych dla turystów monastyrach są wypożyczane przy wejściu. Nie ma siły, nawet w długich spodniach – każda laska w świątyni kieckę musi mieć! :)
(bo nie tyle chodzi o gołe nogi co wygląd kobiecy. I na głowie! na ramionach już niekoniecznie)


Podczas stopów aby podróż nie ciągnęła się zbyt długo warto wybrać kilka przystanków, a parę zostawić jeszcze na powrót. My i tak dojechaliśmy późną nocą.

Po drodze mamy jeszcze twierdzę w Annanuri oraz słynną elektrownię wodną Żinwali.


Punkt nie do ominięcia po drodze: Przełęcz Krzyżowa na wys. 2379 m n.p.m.
W Kazbegi w sklepie (w centrum) polecam zakup domowego wina w plastikowej butelce za ok. 10-11 zł (naprawdę lepsze od tych ze szklanej :))


Ile kosztuje:
Tasówka z fotostopami Tbilisi-Kazbegi: 20 GEL/os.; 15 GEL/os. bez stopów
Nocleg: 35 GEL/os. W domu u miejscowych. Najlepiej podpytać miejscowych, bo baza noclegowa jak na miasto wypadowe na Kazbeg jest słaba. Nam znalazł nasz taksówkarz. W cenie obiadokolacja i śniadanie. Na kolację czekaliśmy godzinę, ale naszym oczom okazał się zastawiony stół z domowym chlebem, przystawkami, 3 daniami (w tym pyszne domowe kebaby), 2 karafki wina. Zmęczeni i głodni i tak daliśmy radę spałaszować tylko połowę. Wszystko przygotowane przez jedną gospodynię. Od tej pory nocujemy tylko z wyżywieniem!
Papierosy są w cenie 3-5 zł (L&M średnio 3,50 zł), w Armenii jeszcze nieco taniej – palącym polecam zapasy :). Ciężko znaleźć mentholowe (i tylko jeden rodzaj). Ceny na 2014 r.

Dzień IV 18.07
Na Cminda Sameba i pod lodowiec

Nasz taksówkarz (mieszkaniec Kazbegi), który się z nami zdążył zaprzyjaźnić idzie z nami trochę jako kompan, trochę jako przewodnik. Szlaki w Kaukazie są słabo oznaczone, najczęściej w postaci ułożonych kilku kamieni (jak ktoś był w Norwegii to od razu skojarzy). Polecam wyjść rano, gdyż popołudniu chmury schodzą nisko zasłaniając widoki.

Cminda Sameba


Jesteśmy w miejscu, który znamy tylko z obrazków, które wyskakuje jako pierwsze wpisując w google Gruzja – grafika. Miejsce z monitora komputera jest dziś cudnym widokiem o poranku. Można tu tez dojechać samochodem, wiosną z uwagi na błoto tylko jeepem, a czasami jest tak źle że tylko pieszo.
Stąd kierujemy się w stronę lodowca. Szlak, zwłaszcza w taki upał jak my trafiliśmy (min. 25 stopni i pełne słońce), to min. 3 h w jedną stronę (od monastyru). Po drodze na ten lodowiec, jak i na późniejszy - Ushba pokonujemy potoki – dla krótkonożnych prawdziwe wyzwanie :)

Taksówka pod Cminda Sameba was nie zawiezie, podobnie jak w przypadku wycieczek kupionych w biurze w Tbilisi (słyszałam, że na miejscu się dopłaca i przesiada na drugi samochód). Nam proponowano chyba za jakieś 50 GEL. Dojechać trzeba terenowym samochodem (zazwyczaj nie najmłodszą ładą) bo jest błoto, a gdy jest sucho spore koleiny.
Dobrym pomysłem jest udać się tam konno, można łatwo wypożyczyć konie w okolicy.
A najprościej o to po prostu się przejść - trasa na ok. 1,5 h. Trzeba jednak podpytać najpierw o drogę.

Dzień V 19.07
Kazbegi-Tbilisi-Erywań

Rano jedziemy z naszym taksówkarzem – Dato (czyt. Tatu) z powrotem do Tbilisi, po drodze obowiązkowo zabiera nas do siebie. Jego mama zaprasza nas na herbatę. Domowe ciasto jest przepyszne. Czuję się jak gość, którego dawno nie było.

Po drodze leniwie przechadzają się krowy, jest ich tu pełno, przechadzają się wszędzie niczym święte krowy, z tym że nie są święte. Po prostu same wyprowadzają się na pastwiska (czasem ulice) i same wracają.


O godzinie 22:17 odjeżdżamy punktualnie z dworca Didube nocnym pociągiem do Erewania. Polecam zabrać własne prześcieradło (najlepiej zszyte na kształt śpiwora lub kupione w decathlonie), pościel w pociągu jak i w niektórych tanich noclegach nie wygląda najlepiej. Latem na śpiwór jest zdecydowanie za gorąco.



Ile kosztuje:
Pociąg do Erewania: 35 GEL za najtańszą plackartę


C.D.N.

Podziękowania dla Kingi P. za zdjęcia

Dodaj Komentarz

Komentarze (1)

katdol 21 lipca 2016 11:59 Odpowiedz
Z Tbilisi jeździ marszrutka do Dawid Garedża - gareji linez ulicy puszkina przy freedom square :)